Welcome to the latest episode of Learn Real Polish. In this episode, we’ll listen to two recordings I received from Julia and Larysa. They discuss synchronicities in their lives. Additionally, we’ll shift our perspective and delve into absurdism, a theory positing that the universe is irrational and devoid of inherent meaning. I trust that this Polish comprehensible input will facilitate your Polish learning journey and keep it engaging. Premium users of realpolish.pl can also access the complete Polish transcript for enhanced comprehension. Enjoy!
-For active members only-
-For active members only-
Muzyka:
–Stringed Disco by Kevin MacLeod (incompetech.com) is licensed under Creative Commons: By Attribution 3.0 License
–Autumn Day by Kevin MacLeod (incompetech.com) is licensed under Creative Commons: By Attribution 3.0 License
–Esperanza by Andy Lowe
–Herbatka – guitar covers by Kenn Faurschou
* * *
Cześć moi drodzy! Mówi Wasz przyjaciel Piotr, witam wszystkich bardzo serdecznie!
Bardzo się cieszę, że spotykamy się jeszcze raz, że jeszcze raz mogę mówić do Was. Bardzo to jest miłe dla mnie. Prowadzę dla Was podcast, którego założeniem jest dać Wam co jakiś czas nowy materiał do słuchania i czytania, to jest podcast do nauki języka polskiego, ale muszę Wam powiedzieć, że czuję że to jest coś znacznie więcej. Dla mnie to jest coś znacznie więcej.
Dzięki naszym spotkaniom, waszym nagraniom, komentarzom, wiadomościom czuję, że mam wielu wspaniałych przyjaciół, wspaniałych ludzi, którzy dają mi o wiele więcej niż mogę oczekiwać. To jest niezwykle przyjemne. Dlatego chcę Wam podziękować za to, że jesteście ze mną, że możemy być przyjaciółmi.
Nie zawsze wiem jak wyglądacie, ale po kilku wiadomościach, czy komentarzach kojarzę osobę, mam w głowie jakieś wyobrażenie i to jest bardzo piękne, bo czuję jakbym miał kolejnego przyjaciela, kolejną osobę, która myśli o mnie. To bardzo przyjemne uczucie. Wielkie dzięki kochani!
Wielkie dzięki za słowa wsparcia, które dostałem od Was. Po ostatnim naszym spotkaniu dostałem wiadomości, komentarze i nagrania, które były dla mnie bardzo ważne. Bardzo ciepłe słowa dostałem od Was, poczułem, że nie jestem sam. Pisaliście też o swoich przeżyciach, o swoich doświadczeniach życiowych, które wydaje mi się są niezwykle podobne do moich. Oczywiście problemy mamy inne, ale nasze odczucia są niezwykle podobne.
Wydaje mi się, że wszyscy jesteśmy podobni do siebie, nie ważne gdzie się urodziliśmy i jakim językiem mówimy. Nasze postrzeganie świata jest takie samo. Co ciekawe, gdy uczymy się nowych języków, to jeszcze lepiej rozumiemy innych ludzi, jesteśmy jeszcze bliżej nich, możemy trochę łatwiej zrozumieć to co myślą.
Tak jak powiedziałem, dziękuję Wam bardzo serdecznie za wszystkie wiadomości i komentarze. Wielu z Was zauważa różne synchroniczności w swoim życiu, opisywaliście swoje spostrzeżenia na ten temat. Bardzo ciekawie było to wszystko czytać. Pisaliście też do mnie o swoich problemach, o tym jak Wam udało się pokonać wiele problemów. Wielkie dzięki za to, to jest dla mnie bardzo inspirujące, bardzo mi pomaga.
Kochani, dostałem również nagranie od Julii, które jest niezwykle wzruszające. Kiedy posłuchałem tego nagrania, to miałem wątpliwość czy Julia chce żebym je zamieścił w podcaście. Dostałem jednak zapewnienie, że Julia zgadza się. Posłuchajcie, posłuchajcie co powiedziała Julia.
Nagranie od Julii
Cześć Piotr! Mam na imię Julia, mieszkam w Białorusi. Mam polskie korzenie. Mój dziadek był Polakiem, a babcia skończyła cztery klasy polskiej szkoły. Bardzo była dumna z tego. W maju będę miała rozmowę z konsulem w prawie Kary Polaka. Chcę potwierdzić swoje korzenie, mam nadzieję, że wszystko się uda. W czerwcu będzie już rok jak uczę się języka polskiego. Oczywiście, że uczę się jego według twojej metody: czytam i słucham to co mnie interesuje. Ale tak na prawdę z mówieniem jest problem. Niekiedy w głowie brzmi tak wszystko płynnie, zdania składają się szybko i łatwo. Niestety na owo tak nie jest. Dlatego zapisałam to co chcę powiedzieć.
Słuchałam dzisiaj twojego ostatniego podcastu “Synchroniczność”. Bardzo on mnie wzruszył. Zaczęłam go słuchać, bo chciałam odwrócić uwag od ego co dziej się w moim osobistym życiu. Pół roku temu zostawiłam męża, uciekała od niego do ojca. Nasz związek był dość trudny i byliśmy nawzajem uzależnieni. Złożyłam wniosek o rozwód do sądu, ale przed Wielkanocą on zmarł. Nie będę opowiadać szczegółów… przepraszam, ale cały wolny czas słucham podcasty o żałobie, jak z tym sobie poradzić. Dużo myślę o tych zbiegach okoliczności, które przeżyłam i przeżywam wciąż. To jest bardzo niesamowite. I nagle twój podcast na mojej drodze poznania siebie wszechświata. Bardzo ci dziękuję za to co robisz. Współczuję ci twoich strat i bardzo polecam tobie i może innym słuchaczom książkę “Żałoba jest podróżą. Jak zmagać się ze stratą”. Nie mogę powiedzieć, że ona mi już pomogła, ale odczuwał, że mój ból jest podzielany i zrozumiały przez innych bliskich mi ludzi. Jeszcze raz bardzo dziękuję. Cześć, pa, pa!
Dziękuję Julio! Myślę, że wszyscy teraz przekazujemy teraz dobrą energię właśnie w Twoją stronę. Nie jesteś sama. Jesteśmy z tobą. Niedawno Jerry napisał do mnie email, w którym mówił o takiej analogii. Mówił, że czasami w naszym życiu następuje wielka burza, która na swojej drodze niszczy wiele rzeczy, niszczy na swojej drodze wiele rzeczy. Niszczy duże stare drzewa. Jednak po burzy światło zaczyna docierać do nowych miejsc, które kiedyś były w cieniu. Zaczynają rosnąć nowe młode drzewa, nowe młode pędy. Być może będzie to nowy etap twojego życia. Ale ta burza musiała nadejść, aby młode rośliny mogły rosnąć. Mówię to teraz do Was wszystkich, nie tylko do Julii. Po burzy nadchodzi słońce i odrodzenie, nie jest łatwo przejść przez sztorm, przez burzę, to wymaga trudu, pracy, wysiłku, ale myślę, że warto to zrobić, żeby przekonać się jak wygląda świat po burzy. Trzymam kciuki za Julię i wszystkich, którzy przechodzą teraz przez burzę w swoim życiu.
Kochani, ostatnio dużo mówiliśmy o różnych wydarzeniach, które mają ze sobą związek, o synchronicznościach. Tak myślimy, wydaje nam się, że te różne wydarzenia mają połączenie ze sobą, że to nasza świadomość jest połączona ze światem realnym. Może tak jest, kto wie?
A może tak nie jest. Może te wydarzenia po prostu się dzieją, wszystko dzieje się w jakiś absurdalny sposób. Absurdalny w znaczeniu pozbawiony celu. W jednym z komentarzy do ostatniego odcinka podcastu Wito napisał, że tak się dzieje, że ludzie, zwierzęta umierają i rośliny umierają tak działa natura. Nie ma żadnej magii w tym, to znaczy że nie ma magika, który steruje życiem i nadaje mu jakiś cel, jakiś kierunek.
Ten komentarz naprowadził mnie na pewną myśl. Dziś chcę opowiedzieć o koncepcji absurdyzmu, czyli o tym, że życie być może wcale nie ma żadnego ukrytego sensu. Żeby wyjaśnić tę koncepcję zacznę od czegoś o czym prawdopodobnie uczyliście się już w szkole, słyszeliście już o tym, zatem będzie to opowieść z cyklu “Znacie? To posłuchajcie!”.
Władza tyranów w starożytnej Grecji
Dzisiejsza historia zaczyna się w Grecji, w starożytnej Grecji. 650 lat przed naszą erą, miastem Korynt rządził jeden z najwcześniejszych greckich tyranów. Dziś słowo tyran ma pewnie trochę inne znaczenie niż wtedy 650 lat przed naszę erą. Tyran w starożytnej Grecji to był władca, który miał nieograniczoną władzę i zdobył ją siłą.
Właśnie w Koryncie władzę zdobył jeden z pierwszych tyranów. Korynt był bogatym miastem, eksportowano dużo wina i oliwek. Korynt leży nad Morzem Śródziemnym, więc handel i transport stworzyły doskonałe warunki do rozwoju tego miasta.
Przez pięć pokoleń miastem rządziła dynastia Bakchiadzi. Ta rodzina zabierała dla siebie większość dochodów miasta i wypędziła przeciwników politycznych. Z tego powodu rodzina Bakchiadów nie była popularna, nie była lubiana przez mieszkańców Koryntu.
Doszło w końcu do zamachu stanu, którego przywódcą był Kypselus. Jego matka wprawdzie pochodziła z rodziny Bakchaiazi, ale ojciec nie był związany z rodzina. Członkowie klanu Bakchaiazi zostali zabici lub wygnani z Koryntu.
Kypselos ogłosił się tyranem Koryntu i od tej pory Koryntem rządził tylko jeden człowiek. Miasto prosperowało bardzo dobrze pod jego rządami, więc ludzie byli zadowoleni. Kypselos mógł chodzić po ulicach zupełnie bez ochrony. Nikt na niego nie chciał napadać. Rządził tym miastem przez 30 lat, aż do swojej śmierci.
Kolejnym władcą Koryntu był jego syn Periander, który rozbudował port, wprowadził reformę finansową. Wydaje się, że był dobrym władcą, ale co ciekawe poruszał się z ochroną, ze swoją zaufaną strażą. Widocznie bał się o swoje życie i o utratę władzy. Myślę, że miał obsesję na punkcie władzy. Podobno chciał wykastrować 300 synów swoich wrogów. Udało mu się jednak rządzić do końca swojego życia.
Gdy jego żona była w ciąży zrzucił ją ze schodów, a ona zmarła. Jego syn Lycophron uciekł wtedy z Koryntu, nie chciał więcej widzieć ojca, i schronił się w Korcyrze, innym mieście nieopodal. Po latach, gdy Periander był znacznie starszy posłał po Lycophrona, chciał żeby jego syn został jego następcą w Koryncie. Lycophron zgodził się, ale pod warunkiem, że zamienią się miejscami, czyli on pojedzie do Koryntu, a jego ojciec, Periander przyjedzie do Korcyry. Ale kiedy mieszkańcy Korcyry dowiedzieli się o tym, postanowili zabić Lycophrona, żeby nigdy nie doszło do takiej zamiany. Bali się Periandera. Śmierć syna spowodowała, że Periander popadł w wielkie przygnębienie, popadł w depresję, i ta depresja ostatecznie doprowadziła go do śmierci.
Periander był skomplikowaną postacią. Jego życie było pełne sprzeczności. Rządy Periandra przyniosły pomyślny okres w historii Koryntu, ponieważ jego umiejętności administracyjne sprawiły, że Korynt stał się jednym z najbogatszych państw-miast w Grecji. Opłaty od towarów wpływających do portu w Koryncie Periander wykorzystywał do budowy świątyń, do budowy i innych budynków publicznych, a także do promowania literatury i sztuki. Zbudował wiele świątyń, portów, fortyfikacji w stylu doryckim. Poprawił również zaopatrzenie w wodę. W czasie jego rządów powstał koryncki styl ceramiki, która stała się bardzo znana w całym regionie. Często uważa się go za jednego z Siedmiu Mędrców Grecji, ludzi z VI wieku p.n.e., którzy przez wieki, przez stulecia słynęli ze swojej mądrości.
Wiecie co, jestem ciekawy czy Periander był pierwowzorem Syzyfa, władcy Koryntu z greckiego mitu od Syzyfie, a może było odwrotnie. Mity greckie zawierają głównie fikcyjne historie, ale często znajdowały się tam również wydarzenia historyczne. Przez mitologię ludzie próbowali zrozumieć jak działa świat, jakie są prawa nim rzadzące. My teraz też się zastanawiamy jak to wszystko działa. W mitach znajdował się zestaw norm etycznych i społecznych. Może ktoś z Was jest znawcą mitologii greckiej i nam powie coś więcej na ten temat. Bardzo proszę! Czekam na komentarze, czekam na nagrania od Was.
Ja mogę opowiedzieć Wam w skrócie mit o Syzyfie. Myślę, że do bardzo ciekawa i wciągająca historia, zatem posłuchajcie uważnie.
Mit o Syzyfie
Antycznym miastem Korynt rządził bardzo sprytny król. Nazywał się Syzyf. Był jednym z najinteligentniejszych ludzi w tamtym czasie. Syzyf był potomkiem Prometeusza, który przeciwstawił się Zeusowi i ulepił z gliny człowieka.
Wygląda na to, że Syzyf miał we krwi to nieposłuszeństwo wobec Zeusa. Pewnego dnia Syzyf przypadkowo zobaczył jak Zeus pod postacią wielkiego orła porwał piękną Eginę i pomyślał sobie — Będę mógł z tego skorzystać.
Korynt był wspaniałym miastem, tak jak mówiłem, ale wciąż były problemy z wodą do picia, a młoda Egina była córką Azopa, Boga rzek i wody do picia. Azop, ojciec Eginy, był bardzo zmartwiony zniknięciem swojej córki. Syzyf pomyślał więc tak: że pójdzie do Azopa i powie mu — Wiem gdzie jest twoja córka, ale ta informacja ma swoją cenę. Nie mogę powiedzieć ci tego za darmo. W zamian chcę, żebyś zapewnił wodę do picia dla mojego miasta.
Azop oczywiście przyjął ofertę Syzyfa i stworzył źródło wspaniałej, czystej wody. Wtedy Syzyf opowiedził mu, że widział jak Zeus pod postacią orła porwał Eginę, jego córkę. Azop zaczął szukać swojej córki. Syzyf był bardzo zadowolony, bo czysta woda stworzyła warunki do rozwoju miasta. Korynt zyskał na prestiżu.
Zeus, największy Bóg na Olimpie, gdy dowiedział się o wszystkim wpadł w furię. Nakazał Bogowi śmierci Thanatosowi odnaleźć Syzyfa i pozbawić go życia, czyli krótko mówiąc zabić go. Kilka dni później Syzyf bardzo się zdziwił, gdy zobaczył Thanatosa w swoim pałacu, ale w jego głowie natychmiast powstał pomysł jak się ratować.
Syzyf podszedł do Thanatosa i powiedział — Wygląda na to, że nadszedł już mój moment, nie spodziewałem się umrzeć tak młodo. Wyglądasz wspaniale, niewielu może równać się z tobą Thanatosie. Zanim pójdziemy chciałbym dać ci kilka ozdób, które sprawią, że będziesz wyglądał jeszcze piękniej. Ta biżuteria nie będzie mi już przecież potrzebna.
Te komplementy sprawiły wielką przyjemność Thanatosowi. Postanowił przyjąć podarunek. Wtedy Syzyf założył Thanatosowi bransoletki na ręce i łańcuch na szyję, ale w rzeczywistości branzoletki okazały sią kajdankami. Thananos zorientował się, że nie może się ruszyć, że został uwięziony. Syzyf oszukał śmierć, Thanatos został jego więźniem.
Mijał czas i nikt więcej nie umierał. Do królestwa Hadesa nie trafiali kolejni mieszkańcy. Ponury Charon nie miał pracy, nie miał kogo przewozić na swojej łodzi przez Styks. Wojny prowadzone przez Boga wojny Aresa nie przynosiły mu już żadnej przyjemności, ponieważ nikt w nich nie ginął.
Zdenerwowany Ares udał się więc do Koryntu. Rozbił drzwi pałacu Syzyfa i uwolnił z łańcuchów Thanatosa. Bóg śmierci doskonale wiedział jaki jest jego najbliższy cel. Natychmiast zaczął szukać Syzyfa, żeby dokończyć misję, którą zlecił mu Zeus.
Ale Syzyf spodziewał się tego. Powiedział do swojej żony — Jeśli przedwcześnie umrę, to nie wyprawiaj mi królewskiego pogrzebu. Zostaw moje ciało niepochowane.
Thanatos wkrótce odnalazł Syzyfa. Król Koryntu oddał się mu wtedy nie stawiając oporu. Syzyf znalazł się wkrotce w łodzi Charona, który wiózł go łodzią przez rzekę Styks do królestwa Hadesa. W końcu Syzyf znalazł się przed obliczem Boga podziemnego świata, który wyglądał na bardzo niezadowolonego. Hades surowo upomniał, opieprzył Syzyfa za jego zachowanie, ale Syzyf był na to przygotowany, jak zwykle — Wielki Hadesie, przepraszam bardzo za moje zachowanie i za problemy, które z tego wynikły. Naprawdę nie chciałem tego. Gdybym wiedział, że to spowoduje twój gniew, nigdy, przenigdy bym tego nie zrobił. Będąc teraz przed tobą mam tylko jedną małą prośbę. Moja okropna żona nie urządziła pogrzebu na jaki zasługuje król, porzuciła moje ciało jak kawałek mięsa. Proszę cię więc, żebyś pozwolił mi wrócić do świata żywych tylko na jeden dzień. Odnajdę żonę, zemszczę się i zorganizuję odpowiedni pogrzeb z szacunkiem dla królestwa śmierci.
— Masz moje pozwolenie powrotu do świata żywych na jeden dzień — odpowiedział Hades. Syzyf obiecał, że wróci bardzo szybko. Wrócił do Koryntu i spotkał się z żoną, ale zaraz potem wsiedli na konia i uciekli z miasta. Kolejny raz Syzyf oszukał śmierć.
Następne lata Syzyf żył w ukryciu. Mijał czas i w końcu stał się stary i w końcu odnalazł go Thanatos. Tym razem inteligencja Syzyfa mu już nie pomogła. Jeszcze raz Syzyf stanął przed Hadesem, który tym razem odesłał go do Tartaru, najciemniejszej części swojej krainy. W Tartarze Syzyf odbywał swoją karę. Jego zadaniem było wtaczanie na wysoką i stromą górę wielkiego, ogromnego kamienia. Za każdym razem, gdy Syzyf zdołał wielkim wysiłkiem wtoczyć kamień na szczyt, kamień stawał się niesamowicie ciężki i spadał na sam dół. Zadaniem Syzyfa było rozpocząć pracę od nowa… i tak w nieskończoność.
Absurdyzm
To jest dopiero kara! Wieczne toczenie kamienia pod górę, niekończący się wysiłek i męka, bezcelowa praca, wysiłek bez sensu, absurd. Syzyf jest symbolem absurdu ludzkiego istnienia.
Ludzie od tysięcy lat próbują zrozumieć świat. Zastanawiamy się po co tu jesteśmy, po co istnieje to wszystko. Filozofowie zastanawiają się nad naturą rzeczywistości… Ostatnio opowiadałem o różnych dziwnych przypadkach, które zdarzają się w naszym życiu, o synchronicznościach. Może to są jakieś znaki dla nas, może to są wskazówki… A co jeśli to wszystko zupełnie nie ma sensu, nie ma wytłumaczenia, po prostu jest jakie jest i nasze życie nie ma żadnego konkretnego celu.
Tak właśnie uważał Albert Camus. Jeden z największych francuskich pisarzy i myślicieli wszech czasów, który w 1957 roku otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Prawdopodobnie czytaliście jedno… przynajmniej jedno z jego wielkich dzieł “Obcego” albo “Dżumę”. W tych książkach mówi o bezcelowym ludzkim istnieniu w wielkim, chaotycznym wszechświecie.
Według niego nasz świat, nasze życie nie ma jakiegoś ostatecznego celu. Wszechświat jest jedynie kosmicznym zbiegiem okoliczności i powstał bez jakiegokolwiek konkretnego celu, bez jakiegoś znaczenia. To jest właśnie filozofia absurdu.
Jednak niektórzy potrzebują znaleźć sens w swoim życiu, bezsensowne życie jest dla nich udręką, czymś bardzo złym. Znaczenie jest dla nich niezbędne do życia, ludzie pragną celu.
Camus zauważył, że ludzie szukając sensu życia porzucają racjonalne myślenie i szukają go w różnych systemach wiary. Według niego o wiele lepiej jest przestać szukać sensu życia i po prostu pogodzić się z jego absurdalnością. Uważał, że nigdy nie doświadczymy pełni życia, jeśli będziemy szukać jego sensu.
Albert Camus napisał książkę pod tytułem “Mit Syzyfa”. Znamy już mit o Syzyfie, znamy jego zakończenie. Syzyf w nieskończoność wpycha kamień na szczyt góry, a gdy już skończy znowu wszystko zaczyna się od początku. Absurd! Całkowity brak sensu!
Życie pozbawione jest wewnętrznego znaczenia, podobnie jak mitologiczna postać Syzyfa. Jaki sens ma wtaczać kamień pod górę, gdy wiadomo, że on z niej spadnie? Nasze życie niezwykle przypomina tę sytuację. Większość z nas codziennie robi to samo. Budzi się, je śniadanie, idzie do pracy, pracuje, wraca do domu, kładzie się spać, wstaje rano… I tak dzień po dniu… Znowu i znowu. Absurd!
Nasza ludzka natura nie może się z tym pogodzić. Niektórzy znajdują swój sens w religii, która mówi im jaki jest sens życia, opowiada o pochodzeniu wszechświata, a także daje nadzieję na nagrodę w życiu pozagrobowym.
Są również ludzie, którym ich racjonalny umysł nie pozwala na przyjęcie wiary. Ci ludzie często odczuwają ogromną pustkę, bezsens, popadają w depresję, czasami nawet decydują się na samobójstwo.
Camus odróżniał dwa rodzaje samobójstwa: z jednej strony, fizyczne samobójstwo, a z drugiej strony, “filozoficzne samobójstwo”. Według niego uciekając od absurdu, kończymy faktycznie martwi albo żyjemy jako “żywe trupy”. Zamiast tego lepiej będzie jeśli zaakceptujemy wrodzoną bezsensowność wszechświata. Bezsensowne życie jest warte życia, pod warunkiem, że będziemy świadomi sprzeczności między ludzkim pragnieniem znaczenia, a jego brakiem w istniejącym wszechświecie. My sami jednak możemy nadać znaczenie naszemu życiu.
Możemy być świadomi bezcelowości swoich działań w sensie ogólnym, ale mimo to powinniśmy działać, powinniśmy angażować się w życie. Powinniśmy tworzyć własne znaczenie życia. Nie martwić się o życie pozagrobowe czy wyższe ideały. Żyć dla świata, który postrzegają nasze zmysły, żyć teraźniejszością.
Camus mówił, że “nigdy nie będziesz żył, jeśli będziesz szukać znaczenia życia.” Każdy z nas ma moc konstruowania własnego celu. Nie musimy spełniać niczyich oczekiwań, możemy przyjąć wolność, możemy tworzyć własną drogę.
Szukajmy radości w każdym dniu życia, zamiast skupiać się na odległych celach. Camus napisał tak:
“Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi. Stąd płynie milcząca radość Syzyfa. Los jest jego własnością, kamień jego kamieniem.”
Według niego Syzyf czerpie satysfakcję z czynności toczenia kamienia. To dosyć zaskakujące, prawda? Toczenie kamienia bez sensu miało być karą dla Syzyfa, Albert Camus twierdzi jednak, że Syzyf jest szczęśliwy i my ludzie też powinniśmy czerpać satysfakcję z samej podróży, zamiast obsesyjnie dążyć do celów, których nie da się osiągnąć. Obecny moment nadaje sens istnieniu.
To ciekawe. Kiedyś opowiadałem w podcaście o Eckharcie Tolle i jego filozofii. Jeśli chcecie posłuchać, to znajdźcie odcinek RP301, sprzed kilku lat, tam znajdziecie więcej informacji o tym czego uczy nas Eckhart Tolle. Według mnie jego rady są dosyć podobne do tego, czego uczy nas Albert Camus.
Może to jest synchroniczność, a może zwykły zbieg okoliczności. W zeszłym tygodniu poszliśmy z moją rodziną do kina. Obejrzeliśmy japoński film pod tytułem “Perfect Days”. To jest nowy film, w zeszłym roku był nominowany do nagrody Oscara. Polecam Wam ten film, jest bardzo spokojny, odprężający. Opowiada o mężczyźnie, który pracuje w Tokio i sprząta toalety. Nie chcę teraz opowiadać Wam szczegółów, żeby nie zepsuć Wam zabawy. Jeśli macie okazję to obejrzyjcie ten film, polecam.
Albert Camus mówi też, że aby istnieć naprawdę, trzeba zbuntować się, zbuntować się przeciwko konformizmowi i żyć autentycznie, żyć swoim życiem odrzucając społeczne normy, społeczne oczekiwania, które niszczą naszą indywidualność. Bądźmy odważni i idźmy własną drogą. Będzie nam łatwiej jeśli będziemy elastyczni. Nasza zdolność do adaptacji pozwala nam przetrwać i stawać się silniejszymi.
Jak Wam podoba się filozofia absurdu? Dla mnie to bardzo ciekawy sposób myślenia. Może rzeczywiście jest tak, że nasze życie nie ma sensu, to znaczy nie ma jakiegoś konkretnego celu. To jakby patrzeć na świat i czuć, że niczego nie da się naprawdę zrozumieć. Według tego podejścia, nawet jeśli staramy się znaleźć sens w życiu, to często kończy się po prostu na niczym. To może być trochę jak uczucie, że popychasz kamień na górę, ale za każdym razem, gdy już się tam dostaniesz, kamień zjeżdża z powrotem w dół, więc zaczynasz od nowa.
Myślę, że może warto zaakceptować ten brak sensu, ale jednocześnie nie poddawać się. Chociaż nasze życie może wydawać się bezcelowe, to nadal warto je przeżywać, po prostu wiedząc o tym absurdzie.
O tym mówi historia Syzyfa – człowieka skazanego przez bogów na ciągłe pchanie kamienia na górę, tylko po to, by znowu spadał. To symbol naszego ludzkiego, codziennego wysiłku w obliczu bezsensowności życia. Ludzie zauważyli to już tysiące lat temu. Czy ludzie tysiące lat temu byli tacy sami jak my dziś, mieli takie same problemy jak dziś. Ogólnie mówiąc pewnie tak, tak myślę. Ciekawe by było spotkać się z kimś, kto żył w starożytnej Grecji i porozmawiać z nim. To byłoby naprawdę interesujące. To nie jest możliwe, ale dzięki sztuce, dzięki książkom, obrazom, muzyce możemy troszkę czuć się jakbyśmy podróżowali w czasie. To bardzo piękne.
Kochani, być może… być może nasze życie kompletnie nie ma sensu, nic nie jest poukładane, nie ma konkretnego celu. Być może tak jest. Kto wie?
Poprzednim razem mówiłem o synchronicznościach. I na koniec chciałbym wrócić do tej wizji świata, do spojrzenia na świat, które mówi, że zdarzenia mają znaczenie, że mają swój cel. Larysa przysłała nagranie, w którym opowiedziała jaka synchroniczność ją spotkała. Posłuchajmy.
Nagranie od Larysy
Witam bardzo serdecznie cię Piotr. Po wysłuchaniu twojego podcastu “Synchroniczność” chcę teraz powiedzieć o jednym wypadku, który wydarzył się w moim życiu nie tak dawno. Chodzi o to, że żyję w mieście Połock, który znajduje się na brzegach dwóch rzek. Zachodnia Dźwiną, płynie do Morza Bałtyckiego, a rzeka Połota wpada do Dźwiny. I była taka akcja, gdy ludzie przyszli na brzeg rzeki Połota i była taka akcja… to byli ludzie, którzy chcieli zrobić rzekę czystą, bo było dużo butelek, papiery na brzegach i to było w miejscach, gdzie było dużo turystów i to było nie tak dobrze. My wolontariusze przyszliśmy na brzeg i robiliśmy czystkę rzeki. Chłopczyk, który miał na imię Stefan znalazł jadro (kulę) taka kula do armaty. I później my dowiedzieliśmy się, że ta kula należała do armii Stefana Batorego, który atakował Połock w 1579 roku. Dlaczego? Sprawa w tym, że Połock znajdował się kiedyś w Wielkim Księstwie Litewskim i w 1563 roku był zabrany przez Moskiewskie państwo. Iwam groźny przyszedł do Połocka i zabrał to miasto i tutaj znajdowały się rycerze moskiewscy. Połock był bardzo wyniszczony, bo 16 lat znajdował się w moskiewskim państwie. ale Stefan Batory wyzwolił miasto od moskiewskich rycerzy. To było w 1579 roku. I taka synchroniczność. Chłopczyk Stefan znalazł kulę, która należała do armaty, do armii Stefana Batorego, króla Rzeczypospolitej. I jeszcze jedna synchroniczność zdarzyła się. Kiedy włączyłam Real Polish i czytam książkę teraz, która jest napisana przez Stefana, Stefana Grabińskiego. Taka synchroniczność. Bardzo dziękuję za wysłuchanie. Pa, pa!
Wielkie dzięki za nagranie! Larysa spotyka trzech Stanisławów. Jeden współczesny Stanisław, chłopiec, który odnalazł kulę armatnią z czasów Stanisława Batorego. Kiedyś opowiadałem Wam o tym królu, który pochodził z Transylwanii. To był podcast numer RP347, kto nie słuchał, a lubi historię, to może odszukać ten podcast na mojej stronie i posłuchać.
Stefan Batory walczył z Iwanem Groźnym o Inflanty. Inflanty to miejsce gdzie teraz są dwa państwa: Łotwa i Estonia. W Połocku, o którym opowiada Larysa doszło właśnie do oblężenia miasta. Wojska Iwana Groźnego przez 20 dni broniły Połocka, ale Stefan Batory zdobył w końcu Połock. Widocznie wtedy wystrzelona kula armatnia wpadła gdzieś do rzeki, leżała tam kilkaset lat i teraz inny Stefan ją odnalazł. Ciekawe.
Larysa mówi też o Stefanie Grabińskim, który był polskim pisarzem i właśnie tak się składa, że w klubie VIP słuchamy opowiadania pod tytułem “Dziwna stacja”, które napisał Stefan Grabiński. Muszę Wam powiedzieć, że to jest bardzo ciekawe opowiadanie. Zostało napisane na początku XX wieku, czyli ponad 100 lat temu i opowiada o czasach, które nawet teraz dla nas są przyszłością. Dla mnie to jest ciekawe wiedzieć, jak kiedyś ludzie wyobrażali sobie przyszłość.
To opowiadanie mówi o niezwykle szybkim pociągu, który pędzi z prędkością 300 km na godzinę wokół Morza Śródziemnego. Pociąg zaczyna swój bieg w Barcelonie i jedzie na wschód przez Francję, Włochy, Bałkany, aż do Turcji, a potem przez Egipt, Afrykę Północną do Gibraltaru, gdzie jest most, którym znowu wraca do Europy. Co się dzieje w tym pociągu nie będę teraz opowiadał. Po prostu zapraszam Was do klubu VIP, tam możecie czytać ze mną to niezwykle ciekawe opowiadanie.
To oczywiście nie jest jedyna rzecz w klubie VIP. Znajdziecie tam wiele różnych sekcji, wiele ciekawych materiałów. Jeśli chcecie dostać próbki, to po prostu piszcie do mnie. Nie ma problemu, z przyjemnością dam Wam próbki i sami się przekonacie co tam ciekawego się znajduje.
Zatem Larysa ostatnio spotkała trzech Stefanów. Stefan to imię, które pochodzi z języka greckiego i oznacza wieniec, wieniec, który wkłada się na głowę, żeby pokazać zwycięzcę. Być może to jest jakiś znak dla Larysy.
Kochani, wielkie dzięki dla Was za dzisiejsze spotkanie. Dziękuję Julii i Larysie za ich nagrania. Czekam na nagrania od następnych osób. Mam nadzieję, że będziemy w kontakcie, że nasza przygoda będzie trwała, że razem będziemy mogli dalej bawić się. Mam nadzieję, że to jest dla Was zabawa, przyjemność, że nauka języka polskiego to nie jest rzecz nudna i nieprzyjemna. Nie jesteśmy już w szkole. Możemy robić to co nam się podoba. A mi podoba się spotkać się z Wam, jesteście wspaniałymi przyjaciółmi, bardzo się cieszę, że los, przeznaczenie, czy po prostu życie, tak się potoczyło, że możemy być w kontakcie ze sobą. To jest wspaniała sprawa.
Trzymajcie się zdrowo. Dziękuję Wam za wysłuchanie dzisiejszego podcastu i zapraszam Was następnym razem, do usłyszenia, cześć, pa, pa!
Learn Polish with me! — Ucz się polskiego ze mną!
100 Daily Polish Stories
A1-A2 Polish Fluency Course for beginners
365 Daily Polish Listening
B1-B2 Listen to the stories every day
VIP
CLUB
B1-C1 Start to use real Polish content
Seria 13 (2024)
- RP470: Polish Jokes
- RP469: Absurdyzm
- RP468: Synchroniczność
- RP467: Ludzie i psy
- RP466: Dylemat więźnia – zdradzić czy współpracować
- RP465: Eksperyment psychologiczny
- RP464: Putin kontra Nawalny
- RP463: Roald Amundsen
- RP462: Dowód na reinkarnację
- RP461: Polityka w Polsce w XXI wieku
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.